dzisiaj jeździłem starym rowerem (bagażnik, koszyk) moją stałą traską na wozić na pole różne bzdety - 14,5km górka x15. czuję już w nogach to wszystko, dawno nie było regeneracji. jutro wolne
interwałki na największej górce w okolicy. szału nie ma ale trzeba wykorzystać to co lodowiec dał...100m podjazdu...6x więcej się nie chciało :)
imponująco nie wygląda...chociaż troszeczkę do dupeczce daje..:)
prawie cały podjazd od dołu
mniejszy bliźniak
widoki ze "szczytu"... i znowu to gówno w matrycy..
w tych krzakach czaiła się chupakambra, a na pewno dziki ;]
punkt wysokościowy
dojazd
takie oto piękne tereny mam wokół mojej wspaniałej wsi :) mniej więcej jest gdzie trenować, szczególnie kiedy zachodzi słońce i kiedy nie jedzie się samemu...:P
miało byc jak zwykle. jechałem na kranówce z 2 łyżkami glukozy. 3 tyg nie padało, piach masakrycznie rozjechany i sypki. myślałem że to przez to padłem po 17km. okazało się że w czasie jazdy rozregulował się v-breake z tył u i non stop blokował koło.. :MAD:
pierdolony wiatr! nic nie idzie no NIC! rower staje w miejscu, cały sprzęt się jebie, ja załapałem ogólne osłabienie, ból gardła..MASAKRA jest doprowadza mnie to wszystko do szaleństwa już.
ps. na 31km wypiłem...250ml wody z cukrem... odwracam mostek..
edit: KROSS LVL A2 wersja RACE (bez odblasków na kółkach, bez przedniej lampki, z ujemnym mostkiem i koszykiem SQUAD ehehee, z pd-m520, stopkę się zdejmie kiedy będzie trzeba ;)
licznik wydaje się krzywo założony, ale ręczę, że tak nie jest ;)
no to tyle :) fotki specjalnie dla Scott'a i Miśq'a :P pozdrawiam
znowu symulacja wyścigu..miała być bo trening został zepsuty przez przygodną kolarkę...aż szkoda czasu na szczegóły...odcholowanie biedactwa do domu tak zepsuło mi średnią że szok..z resztą zżarło tez kupę czasu i kiedy wróciłem do kręcenia zrobiło się już zimno cholernie..ehhh :mad: